Alla Budnitskaya: „Na Naszych Oczach Pyriev Zakochał Się Bez Pamięci I Opuścił Ladyninę”

Spisu treści:

Wideo: Alla Budnitskaya: „Na Naszych Oczach Pyriev Zakochał Się Bez Pamięci I Opuścił Ladyninę”

Wideo: Alla Budnitskaya: „Na Naszych Oczach Pyriev Zakochał Się Bez Pamięci I Opuścił Ladyninę”
Wideo: Любимой телеведущей уже 82 года | Как выглядит она и ее 50-летняя дочь 2023, Listopad
Alla Budnitskaya: „Na Naszych Oczach Pyriev Zakochał Się Bez Pamięci I Opuścił Ladyninę”
Alla Budnitskaya: „Na Naszych Oczach Pyriev Zakochał Się Bez Pamięci I Opuścił Ladyninę”
Anonim
Ałła Budnicka
Ałła Budnicka

„Czułem się, jakbym był między dwoma pożarami: z jednej strony przyjaźniłem się z Mariną Aleksiejewną Ladyniną, az drugiej z Lyuda Marczenko i Pyryev. Ale muszę powiedzieć, że Ladynina ani razu nie wyraziła swojego niezadowolenia z tego powodu w pół podpowiedzi i nigdy nie próbowała rozpoznać sytuacji, mówią, jak to jest z nimi. Ale nasza bliskość do Pyriewa prześladowała innych ludzi”- wspomina aktorka Alla Budnitskaya.

Mam szczęście, że mam wielu przyjaciół. Wśród nich byli tacy, których uważa się za twarze epoki: uwielbiani przez wszystkich aktorzy i reżyserzy. Po raz pierwszy z Pyryevem i Ladyniną los połączył mnie, kiedy jeszcze byli razem. Razem z synem Andriejem Ladyninem uczyliśmy się razem w pracowni aktorskiej i reżyserskiej Kozincewa i Skworcowa w VGIK. I raz na urodziny Andrei zebrał kolegów z klasy w swoim domu, w wieżowcu na nabrzeżu Kotelnicheskaya. Pamiętam, jak niesamowicie elegancka Marina Alekseevna spotkała nas w drzwiach i zaprosiła nas do stołu, gdzie czekał już na nas Iwan Aleksandrowicz. Obecność takich osób, bogata atmosfera mieszkania zrobiła na nas, studentach z mieszkań komunalnych, niesamowite wrażenie, początkowo czuliśmy się bardzo skrępowani. Ale zawsze byliśmy głodni, a kiedy zobaczyliśmy stół, na którym było tyle różnych smacznych rzeczy, zapomnieliśmy o naszym zakłopotaniu i po prostu rzuciliśmy się na jedzenie. Pyryev i Ladynina spojrzeli na nas i delikatnie wyszli z pokoju, żeby nas nie zawstydzić. Nie pamiętam, czy tego wieczoru była z nami Lyuda Marczenko. Ale nawet gdyby tak było, Pyriev nie zwracał na nią szczególnej uwagi.

W trójkącie. Ladynina, Pyriev, Marczenko

I wkrótce stało się coś niewyobrażalnego: Iwan Aleksandrowicz zakochał się w niej do szaleństwa, koleżanka z klasy jego syna! Zaprosił Ludę na przesłuchanie do obrazu „Białe noce” i zniknął. Jej wygląd był oczywiście anielski, Marczenko miał również bezwarunkowy talent aktorski. Wiem, że z biegiem czasu Lyuda doświadczyła wzajemnego uczucia. Kiedyś zapytałem ją o Iwana Aleksandrowicza, a ona odpowiedziała wprost i prosto: „Kocham go”.

Z Marczenką ja i Sasza Orłow, który wkrótce został moim mężem (on również studiował na naszym kursie), byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Najwyraźniej dlatego Iwan Aleksandrowicz był dla nas przepojony życzliwą sympatią. Wciąż mamy jego prezent na nasze wesele - wietnamski zestaw do zielonej herbaty. W tamtych czasach miał wielką wartość, jak każda importowana zastawa stołowa. Pyryev zabierał nas też na prywatne pokazy filmów, na niektóre koncerty. Nieraz zapraszałem jego i Lududę, by dołączyli do niego w Domu Kreatywności w Bolszewo – mieszkaliśmy tam w osobnym domu dla czterech osób, podczas gdy wszyscy inni filmowcy mieszkali we wspólnym budynku. A Pyryev niejednokrotnie przychodził do naszego 13-metrowego pokoju z Saszą na Pirogovce, gdzie mieszkaliśmy z matką. Pokój był oddzielony szafą, za którą na naszym terytorium z Saszą - pięć metrów przy oknie - wąska kanapa, na której spałem, a składane łóżko Saszy ledwo mieściło się. Po stronie matki stoi stolik i łóżko. I w tych mieszkaniach przyjmowaliśmy Iwana Aleksandrowicza i traktowaliśmy go jak najlepiej. Bardzo kochamy zwierzęta, a potem mieliśmy też kota. Pyriev nadał mu przydomek Szkło. Zapytałem: „Iwan Aleksandrowicz, dlaczego szkło?” Odpowiedział: „Cóż, on jest najdoskonalszym szkłem”. I zrozum, jak chcesz!

Ludmiła Gurczenko i Eduard Martsevich w filmie „Idealny mąż”
Ludmiła Gurczenko i Eduard Martsevich w filmie „Idealny mąż”

Bardzo ceniliśmy tę przyjaźń, chociaż dla mnie była jedna trudność. Po ukończeniu studiów dostałem się do sztabu Teatru-Studio Aktora Filmowego, gdzie zacząłem dużo komunikować się z Mariną Alekseevną Ladyniną. Graliśmy z nią w sztuce „Barbarzyńcy” i bardzo mnie lubiła. Przedstawienie odniosło sukces publiczności. Marina Alekseevna często mówiła mi po ostatnich ukłonach: „Allochka, niedawno oglądałem film z twoim udziałem, bardzo się cieszę, dziękuję”. Wyobraź sobie, legendarna aktorka, idolka milionów dziękuje młodemu partnerowi za wsparcie! Byłem jej szczerze wdzięczny, ale czułem się, jakbym był między dwoma pożarami: z jednej strony przyjaźniłem się z Mariną Aleksiejewną, az drugiej z Lyuda Marczenko i Pyryev. Ale Ladynina ani razu nie wyraziła swojego niezadowolenia z połowiczną aluzją z tego powodu i nigdy nie próbowała zbadać sytuacji, mówią, jak się tam znaleźli.

Z drugiej strony nasza bliskość do Pyriewa prześladowała innych ludzi. W końcu był wpływową osobą w Mosfilm. Za nami szeptali: "Oczywiście, teraz Iwan Aleksandrowicz nakręci" Wojnę i pokój "i na pewno da role Marczenki, Budnickiej i Orłowa". Jak wiecie, ostatecznie „Wojna i pokój” został usunięty przez Bondarczuka. I ogólnie wszystkie te rozmowy poszły na marne: Pyryev nie pomógł ani mnie, ani Saszy jako aktorom. Tak, az Lyuda Marczenko w końcu się rozstali, ponieważ zakochała się w innym i natychmiast szczerze wyznała wszystko Iwanowi Aleksandrowiczowi. Pyryev zachowywał się szlachetnie - odszedł, zostawiając Ludze mieszkanie, które dla niej kupił. A jednak jej nie wybaczył, nie wybaczył mi też, bo pozostałam po stronie koleżanki. Słyszałem nawet od niego takie słowa: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie”. Przez długi czas nie otrzymywałem żadnych ofert na film „Mosfilm”, obowiązywał niewypowiedziany zakaz udziału w filmach Marczenki i Budnickiej. Cierpieli też zupełnie obcy: ja i Zoya Fedorova zostaliśmy zatwierdzeni do roli w filmie w reżyserii Abalova, więc ten obraz był całkowicie zamknięty. Ale nie mam pretensji do Pyryeva, wręcz przeciwnie, jestem mu wdzięczny za lata przyjaźni, jaką mieliśmy.

A los Lyudy Marczenko był tragiczny. Nie radziła sobie sama: porwała ją alkohol, nie pracowała. I miała bardzo pecha ze swoimi życiowymi partnerami. Czasem dzwoni, przychodzę, a Lyuda jest pobita, zakrwawiona, wysyłam ją do szpitala. Kiedy to się stało, dzwoniła, a ja i mój mąż, jak karetka pogotowia, jechaliśmy do niej na lotnisko. Widzieliśmy, co się z nią dzieje, więc jej odejście nie było dla nas wielkim zaskoczeniem. Luda żyła zupełnie innym życiem, które było dla niej przeznaczone z natury, z jej pięknym wyglądem i niesamowitą wewnętrzną esencją.

A nasza komunikacja z Mariną Alekseevną Ladyniną nigdy nie została przerwana. Zawsze ciepło mówiła o moich rolach. Kiedyś miałem dużo pracy w telewizji, gatunek sztuk telewizyjnych i filmów telewizyjnych był bardzo popularny, ale w latach 90. studio telewizyjne zostało zamknięte, a Teatr Aktora Filmowego praktycznie rozwiązany. I w tym trudnym czasie Ladynina zadzwoniła do mnie znajomymi słowami: „Allochka, gratulacje! Właśnie oglądałem z tobą film. Bardzo cię lubiłem …”I nazywa jeden z moich starych filmów. Odpowiedziałem: „Cóż, Marina Alekseevna, to zostało nakręcone dawno temu. Nie mam nic do gratulacji. Teraz nie pracuję w kinie, ale w restauracji na Ordynce i chcę cię zaprosić na obiad, przyślę po ciebie samochód.”

Oleg Strizhenov i Ludmiła Marczenko w filmie Białe noce. 1959 g
Oleg Strizhenov i Ludmiła Marczenko w filmie Białe noce. 1959 g

Potem przez cztery lata pracowałem w restauracji, jak powiedzieliby teraz, jako dyrektor zarządzający i dyrektor kreatywny. Moja niekończąca się wdzięczność dla koleżanki Miszy Sadkovicha, niebiańskiego królestwa dla niego, który następnie otworzył ten biznes i uratował nas wszystkich od głodu. Mówię "nas wszystkich", bo dodałem tam połowę studia. Kino umarło w tamtych latach, a moi koledzy z telewizji pracowali w mojej restauracji. Na przykład aktorka Svetlana Shvaiko i jej syn Slava z aktora Jurija Biełowa (ten sam z "Nocy karnawałowej"). Redaktorzy, którzy kiedyś decydowali o naszym przeznaczeniu, teraz cieszyli się, że mogą być z nami zmywaczami i sprzątaczkami. Bo w tamtych latach nie było pieniędzy, pracy, jedzenia. A w naszej restauracji dla pracowników były worki na soki z wyciętymi wierzchołkami, a po zamknięciu restauracji wszystko, co pozostało nietknięte na stołach po dodaniu do nich gości. Jedna paczka zawiera mięso, druga zawiera dodatek i tak dalej. Jak mogę nie pamiętać frazy Ludmiły Gurczenko z filmu „Stacja dla dwojga”, w której miałam szczęście zagrać: „Dlaczego jesteś taki, to nie są resztki, to resztki, wyjaśniłem ci. To robi dużą różnicę!"

I tak zacząłem regularnie wysyłać samochód dla Ladyniny. Usiedliśmy z nią przy małym stoliku dla dwojga, zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy. Pamiętam, jak odważyłem się zapytać: „Marino Alekseevna, powiedz mi, czy kochałeś Iwana Aleksandrowicza?” I dostałam odpowiedź: „Teraz go kocham”. Pyryev nie żył od ponad dwudziestu lat i rozstali się na ogół trzydzieści lat przed tą rozmową! Niesamowita kobieta! Bez złości, bez zazdrości, bez zawiści. Solidna szlachetność, godność i delikatność.

Przepis na młodość z Lubowa Orłowej

Dawno, dawno temu, w latach 40. i 50., potajemnie rywalizowały ze sobą trzy pary: Pyryev - Ladynina, Alexandrov - Orlova i Gerasimov - Makarova. Los połączył mnie ze wszystkimi. Znałem Gerasimowa i Makarową z VGIK, z Grigorij Aleksandrowem zagrałem w dwóch filmach - razem z Ljubow Pietrowną: w Rosyjskiej Pamiątce oraz w Starling i Lirze (te zdjęcia były ostatnie dla Orłowej). Oczywiście grała główne role, a ja epizodycznie, ale udało nam się poznać. A potem, spotykając się na niektórych imprezach w Domu Kina, zawsze siadali razem w ostatnim rzędzie. Ljubow Pietrowna wykonał powitalny gest długopisem i podszedłem do niej.

Potem zostaliśmy sąsiadami. Leah Akhedzhakova i ja zbudowaliśmy dom dla dwojga we Wnukowie, podczas gdy Orłowa i Aleksandrow mieli daczy po drugiej stronie wąwozu. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, kiedy spotkałem Ljubow Pietrowną na ulicy. I od razu otrzymał zaproszenie do odwiedzenia. Ich dom był wspaniały, zbudowany na zamówienie, bardzo przytulny. Na dole znajduje się duży salon z fortepianem i kominkiem. Na drugie piętro prowadziły schody z balustradą, wzdłuż których znajdowały się pamiątkowe zdjęcia właścicieli, m.in. z Charliem Chaplinem. Na drugim piętrze znajdowały się meble tapicerowane perkalem. Pamiętam, że zobaczyłem ją po raz pierwszy, odetchnąłem: „Jak pięknie!” A Orłowa powiedziała: „Zrobiłem to wszystko sam”. A jaka ciekawa kąpiel miał Ljubow Pietrowna! Wpuszczone w podłogę dla łatwego wejścia. Potem próbowałem powtórzyć niektóre decyzje projektowe Ljubow Orłowej w moim domu, na przykład tapicerowane ramy okienne kawałkami tkaniny. W tym samym czasie przejęłam też od Orłowej kilka sekretów urody. Lubow Pietrowna uważał, że najważniejsze są ręce. „Aby twoje ręce się nie zestarzały”, powiedziała, „zgnieć tłuczone ziemniaki, dodaj mleko i masło. Kiedy siedzisz i oglądasz telewizję, trzymaj ręce w tej masie.” Nawiasem mówiąc, Orłowa była na „ciebie” ze wszystkimi, nawet z własnym mężem. Kolejna świetna rada od niej to: „Jeśli uważasz, że zjadłeś za dużo, wróć do domu, rozrzuć pudełko zapałek na podłodze i nie zginając kolan, podnoś każdą zapałkę”. Sama Ljubow Pietrowna do samego końca miała piękną figurę.

Marina Ladynina
Marina Ladynina

Nakarm Marcello Mastroianni

Wszyscy artyści, którzy byli pracownikami Teatru Aktorów Filmowych, musieli dzwonić co wieczór od szóstej do ósmej do dyspozytorni Mosfilmu. Aby dowiedzieć się, czy masz jakieś zdjęcia na jutro, czy nie. Rzeczywiście, odcinki i sceny grupowe były często przydzielane bez próbek i nawet bez pytania aktora. Jeśli pracujesz w sztabie Teatru Aktora Filmowego, to jesteś przede wszystkim aktorem filmowym, a studio może na Ciebie liczyć. Nie mogło być odmów, o tym nie dyskutowano. Nawiasem mówiąc, tak właśnie stało się z filmem Aleksandrowa „Szpak i lira”: poinformowano mnie telefonicznie o nazwie zdjęcia, godzinie kręcenia i numerze pawilonu.

A najbardziej niezwykłym przypadkiem był ten: robię zwykły wieczorny telefon do studia filmowego, a dyspozytor Klawdia Iwanowna mówi: „Alla, jutro masz spotkanie z Vittorio De Sica w salach aktorskich”. - „De Sica? Znany włoski filmowiec? Klavdia Ivanovna, dziś nie jest jak 1 kwietnia … „A ona z irytacją odpowiada:„ Alla, nie mam czasu, dzwoni do mnie dwieście osób”. Cóż, kiedy już wezwą, musisz odejść, nawet jeśli najwyraźniej nastąpiła pomyłka. A następnego dnia wchodzę do pokojów aktorskich w starym budynku Mosfilmu i widzę: sam De Sica siedzi. Mówi: „Bonjour”. Odpowiadam: „Bonjour” i zaczynamy mówić po francusku, który na szczęście znam – przed VGIK-em udało mi się przez trzy lata uczyć w języku obcym. Pyta: „Czy zgadzasz się na filmowanie z Marcello Mastroiannim? To prawda, jest mała scena”. Tak w mojej filmografii pojawiły się „Słoneczniki”. Mój odcinek został nakręcony w GUM, a tego dnia przyczepa Marcello stała na Placu Czerwonym.

A wiele lat później Nikita Michałkow poprosił mnie, abym gościł ekipę jego filmu „Czarne oczy”, w którym wystąpił również Mastroianni. Nikita często nas odwiedzał, więc wiedział, że mamy duże trzypokojowe mieszkanie na Slavyansky Boulevard, że będzie smacznie i fajnie, a widok z mojego 19. piętra w Moskwie jest przepiękny. Zorganizowana przeze mnie kolacja bardzo przypadła do gustu wszystkim. I wkrótce Michałkow i jego ekipa filmowa pojechali na zdjęcia do Paryża. Przez przypadek trafiłem tam również w te same dni w interesach rodzinnych: miałem w Paryżu wujka i kuzyna, których od czasu do czasu odwiedzałem. Teraz mój przyjaciel Musa wydał przyjęcie na cześć grupy Michałkowa. Muse pracowała z Nikitą, była z radzieckich filmowców. Po ślubie przeniosła się do Francji, gdzie produkowała i podtrzymywała więzi kulturowe. Szykowny stół został zastawiony francuskimi przysmakami: foie gras, ostrygami i tak dalej. Ale Mastroianni nie był tym zaskoczony, w środku uczty zwrócił się do mnie i zapytał: „Alla, gdzie są ciasta? - z naciskiem na drugą sylabę. - Z piklami i grzybami!” Traktowałem go takimi ciastami w domu w Moskwie, pieczę je małe, na dwa kęsy. W sumie musiałem obiecać Mastroianni jeszcze jedną kolację.

Ljubow Orłowa i Leonid Utesow w filmie „Wesołych facetów”. 1934 g
Ljubow Orłowa i Leonid Utesow w filmie „Wesołych facetów”. 1934 g

Aby znaleźć pikle w Paryżu, Muse i ja musieliśmy uciekać. Zamówiwszy je, myślałem, że jest w torbie. Ale wcześnie byłem szczęśliwy! Przywiozłem mrożone drożdże z Moskwy (obywatel sowiecki był zawsze w pełni uzbrojony). Drożdże te dodałam do francuskiej mąki i zaczęłam robić ciasto według mojego standardowego przepisu. Ale w trakcie rzeźbienia ciasta w moich rękach zaczęły zamieniać się w ogromne „sandały”! Okazało się, że we Francji mąka jest już sprzedawana z drożdżami i proszkiem do pieczenia. W końcu nie mogłem podołać temu testowi i zrobić tego, co obiecał Marcello. Menu trzeba było zmieniać w biegu.

Gurchenko nie przestrzegał diet

W trzech kultowych filmach miałem szczęście występować z Ludmiłą Gurczenko. Miała główne role, ja - drugi plan. Dlaczego Lucy mnie przywitała, nawet nie wiem. Ale naprawdę chciała, żebym robił postępy w mojej karierze, żebym zrobił coś znaczącego, żebym spróbował mnie jakoś popchnąć. Powiedziała: „Alla, musisz zagrać dużą rolę w filmie godnym Ciebie!” Pewnego dnia woła: „Alla, jadę do Lenfilm na przesłuchanie. Film jest historyczny. Chcę, żebyś też ze mną pojechała. Zgodzę się z reżyserem. Pokaż mu, że możesz nosić antyki! Masz ich dużo”. I naprawdę miałem wiele różnych czapek, welonów, wachlarzy, piór - wszystko to było potrzebne mojej matce do pracy, szyła na zamówienie stroje dla moskiewskich fashionistek, w tym sióstr Vertinsky. Mama uszyła nawet dwa stroje dla Ałły Pugaczowej na jej występy na konkursie w Sopocie. Więc Gurchenko przyszedł do mojego domu i zebrał dla mnie całą walizkę tych historycznych bibelotów. Niestety, te przesłuchania, podobnie jak film, nigdy się nie odbyły. W historycznym filmie kostiumowym Gurchenko i ja spotkaliśmy się innym razem - był to "Idealny mąż" Oscara Wilde'a. Komedia o wyższych sferach w Anglii pod koniec XIX wieku. Pamiętam przerwę obiadową, wszyscy (Jakowlew, Martsevich, Chanaeva, Koreneva, Gurchenko, ja) w historycznych strojach, z obszernymi fryzurami, bez zmiany ubrania i makijażu, idziemy na lunch. Mówię: „Och, Lucy, nie chcę jeść, tracę na wadze”. - "Alla, nie oszukuj głowy, chodźmy zjeść jaka". A brytyjskie wyższe sfery poszły na „zwijanie” sowieckiego obiadu. Apetyt Lucy był dobry, ale jej talia pozostała idealna, mimo że nie stosowała diet. Po obiedzie rozległ się głos Gurczenki: „Panie i panowie, idźcie do sali”. A zostało to powiedziane z tak niepowtarzalnym charkowskim akcentem, że „panie i panowie” pochylali się ze śmiechu.

I oczywiście, jak nie powiedzieć o moim ulubionym obrazie - „Stacja dla dwojga”. Nie miałem tam żadnych wspólnych scen z Gurczenką, w filmie pojawiam się tylko na ekranie telewizora. Grałem żonę bohatera Basilashvili, samego prezentera telewizyjnego prognozy pogody, który zdradził męża. Jest w Moskwie, a cała akcja rozgrywa się na prowincji. Po "Station …" Gurchenko i Basilashvili zostali objęci kolejną falą popularności. Dostałem też swoją porcję „chwały”. Przychodzę na mój targ, gdzie kupowałem jedzenie, chcę wziąć kawałek mięsa od rzeźnika, którego znam od wielu lat, a on odpowiedział: „Wynoś się stąd, nic ci nie sprzedam ! W ogóle nie masz sumienia, wsadziłeś męża do więzienia, ale przyszedłeś kupić wycinek?!

Eldar Ryazanov, Alla Budnitskaya i Anastasia Voznesenskaya w filmie „Garaż”. 1979 rok
Eldar Ryazanov, Alla Budnitskaya i Anastasia Voznesenskaya w filmie „Garaż”. 1979 rok

A potem Ryazanov zaprosił mnie do filmu „Garaż”, grałem sekretarza zarządu spółdzielni „Fauna”. Rola jest znowu niewielka, nawet bez słów. Ale z drugiej strony miałem szczęście pracować ze wspaniałymi ludźmi przez czterdzieści dni. Atmosfera na planie była bardzo przyjazna. Pamiętam, że wielu bało się Iyi Savwiny, jej postać była zdrowa, po prostu daj się złapać na język! Ale z nią było mi łatwo. W przerwach graliśmy z Iyą w gry słowne. Wzięli jakiś długi, na przykład „elektrownia”, i rywalizowali, aby znaleźć jak najmniejsze słowa z dostępnych liter. Iya była intelektualistką, ukończyła Wydział Dziennikarstwa Uniwersytetu Moskiewskiego i uwielbiała inteligentne gry. Ryazanov nas przestraszył. Aha, a on na nas wrzasnął, gdy przerwa się skończyła, a my skończyliśmy grę po komendzie „motor”. Wtedy Ryazanov, aby nas rozerwać, powiedział mi: „Będziesz leżeć na hipopotamach”. Wymyśliłem ujęcie, na którym kładę się spać na hipopotamach.

Strzelanina się skończyła, a my nadal się komunikowaliśmy. Kiedyś Iya odwiedziła mnie na Slavyansky Boulevard. Widziałem, ile mam kwiatów, a cała moja duża loggia była wypełniona kwitnącymi pelargoniami różnych odmian. Savvina otworzyła usta ze zdumienia: „Skąd to wzięłaś?” Wyjaśniłem, że zawsze przywożę pelargonie z Paryża. Potem wyszedłem do kuchni, z powrotem do pokoju - i wtedy nadeszła moja kolej, by otworzyć usta. Oya na loggii ukradkiem odłamała gałązki moich pelargonii i ukryła je na piersi. "Oia, co robisz?" - „Alla, nie rozumiesz, wszystko robię dobrze. Sadzonki muszą zostać skradzione, wtedy będą dobrze rosły”. Rzeczywiście, wtedy całe to geranium rosło i kwitło.

Troje wnuków „A”: Akhedzhakova, Aroseva, Abdulov

Na planie Garażu zaprzyjaźniliśmy się z innymi aktorkami: z Olechką Ostroumovą, Liechką Akhedzhakovą, Svetochką Nemolyaevą. Potem przez wiele lat urządzali wieczory panieńskie. Wieczorem zgromadzili się wszyscy nasi mężowie: Sasha Lazarev, mój mąż Lyina, a potem Olya dostała Valya Gaft. Nie mieli romantycznego związku w Garażu, ale jestem pewien, że to właśnie tam wzięły się ich uczucia. „Garaż” to zdecydowanie fatalny obraz dla wielu osób. Dla mnie bardzo ważnym zrządzeniem losu było to, że Leah Akhedzhakova i ja zgodziłyśmy się wspólnie zbudować dom we Wnukowie. Nikt, łącznie z naszymi mężami, nie wierzył, że zrealizujemy to przedsięwzięcie. Były to przecież lata całkowitego deficytu i niewielkich zarobków. Ale zrobiliśmy to! Zarabiali gdzie i co mogli. Na przykład robiłam na drutach bluzki, które wysłałam do Paryża i Nowego Jorku, a moi znajomi z powodzeniem je tam sprzedawali. Leah i ja urządzaliśmy też kreatywne spotkania z publicznością w biurach konstrukcyjnych, a zamiast tantiem otrzymywaliśmy materiały budowlane. Musieliśmy też oddać nasze rzeczy do komisu, aby spełnić nasze marzenie. Budujemy od pięciu lat i w końcu to zrobiliśmy!

Nasz dom jest podzielony na pół i ma dwa oddzielne wejścia, ale jest też wspólna duża przeszklona weranda, którą nazywamy „gulbariy”. Są spotkania. Często mamy gości nawet teraz, a nawet wcześniej – przez cały czas.

Ałła Budnicka
Ałła Budnicka

Z jakiegoś powodu wielu znajomych moich wnuków jest na „A”. Pierwszym „A” jest oczywiście Liya Akhedzhakova. Drugie „A” to Olga Aleksandrowna Aroseva. To ona poradziła, aby w fundamencie położyć kawałek złota, aby dom stał przez wieki. Więc zrobili to, używając do tego złotej monety. Jestem nieskończenie wdzięczny Arosevie. Kiedy budowano nasz dom, nie mieliśmy gdzie mieszkać we Wnukowie, robotnicy musieli być pod opieką, a do Moskwy nie można było biegać codziennie. Kiedyś nocowaliśmy u przyjaciół - Anny Rodionovej (scenarzystka filmu „Karnawał”) i jej męża, reżysera Seryozha Kokovkina. Ale nie mogliśmy ich cały czas ograniczać. Już myśleliśmy o wynajęciu kącika we Wnukowo. A potem Olga Aleksandrowna mówi: „Tak, mieszkaj w moim domu. Jadę w trasę”. Potem zaczął się regularnie powtarzać. Moim zadaniem było nakarmić psa. Kiedy Aroseva miała przyjść, zadzwoniła i zapytała: „Alla, przyjdę dzisiaj, czy mogę?” - „Olga Aleksandrowna, wciąż pytasz”. - „Cóż, nigdy nie wiadomo? To młody biznes - zadrwiła. Ale staraliśmy się zachowywać delikatnie, zawsze zostawiając porządek za nami i wyjeżdżając, gdy wracała gospodyni.

Olga Aleksandrowna zawsze miała dużo ludzi, organizowała konkursy dla dzieci, zabawki, które wieszała na drzewach, służyły jako nagroda. Cały czas rozgrywały się niesamowite występy, a we wszystkim Aroseva była przywódczynią, będąc najstarszą. I wreszcie we Wnukowo spotkaliśmy Sashę Abdulowa. Pamiętam, że kiedyś w sylwestra przyszedł do nas nasz przyjaciel - artysta i scenarzysta Rezo Gabriadze. I tak cała nasza czwórka siedzi w domu - szykując się do świętowania (ja, mój mąż Sasza Orłow, Rezo i Liya Akhedzhakova). Abdułow woła: „Chłopaki, chodźcie do nas!” I poszliśmy, a ścieżka, jak w bajce noworocznej, wiodła przez pokryty śniegiem wąwóz. Idziemy tym wąwozem, a za nami kręcą się trzy psy. Koty lub psy mieliśmy od zawsze, wtedy były trzy kundle (dzisiaj nawiasem mówiąc, mamy trzy koty). A teraz dochodzimy do domu Sashy i tam spotyka nas ogromny, budzący grozę pies. Zatrzymaliśmy się niezdecydowanie, a moje niepozorne psy spokojnie minęły go … „Strażnik” jakoś zwiędł z ich bezczelności, a my, ośmieleni, również weszliśmy. Siadamy więc przy ogromnym, szczodrze nakrytym stole. Poza tym moje psy, bezczelne i źle wychowane, krążą wokół stołu Abdułowa, szukają wolnych krzeseł i wspinają się na nie. Oznacza to, że przygotowują się również do wzięcia udziału w uczcie. Sasha był oszołomiony: „Co to właściwie jest? Jak to jest dopuszczalne? Mam takiego rasowego psa, nie wzywam go do domu, ale twojego … Nie, niech odejdą od stołu”. Cóż, my oczywiście wypędziliśmy psy z krzeseł, a one skromnie usiadły u naszych stóp. W rezultacie ci trzej zuchwali ludzie również zasłużyli na to, by schwytał je sam Rezo Gabriadze - namalował obraz, jak idziemy wąwozem z kundlami do Saszki Abdułowa.

Rezo jest jedną z niewielu osób, które wciąż są z nami, z tych, o których mówiłem. Niestety krąg naszych przyjaciół szybko się kurczy. Ale niestrudzenie dziękuję losowi za przeszłość, za tych wszystkich wspaniałych ludzi, z którymi miałem szczęście przyjaźnić się i pracować.

Zalecana: